Paris isn’t only about the magic of beautiful places but it’s about the magic of beautiful objects as well. The vivid history of fashion has left a lot of both vintage shops and local flea markets behind. They have been attracting antique collectors from all around the world for some time now. During my visit to Paris I sometimes had an impression that the city is just like a big museum! It’s worth to save some money for the trip, at least to be able to get some of the rummaged treasures and not to get depressed at the same time, ha-ha 😉 You might not believe me, but on a daily basis, I rather avoid shopping sprees. I save my funds and when the time comes, I get something really incredible- like, for example, vintage miracles. I love them for having their own soul, being a substantial part of our history. When I’m wearing things remembering the times before I was born I have an impression to be a part of some bigger story… It’s amazing! The longer I devote myself to fashion, the more respect I have towards the objects of the past. So we move to the topic that everyone’s been waiting for: shopping in Paris! ;D
Od łyżeczek do herbaty po fotele z czasów Ludwika XV. Oto Marché de Saint-Ouen, największy targ staroci na świecie! Aby do niego dotrzeć trzeba wysiąść na ostatniej stacji metra Porte de Clingnancourt i przejść dalej mijając wiadukt. Zanim trafiłam na właściwie miejsce, zalało mnie morze sklepów z chińskimi podróbkami torebek Chanel i Louis Vuitton w najróżniejszych wariacjach. Nie muszę chyba dodawać, że większość tutejszych modeli nigdy nie została zaprojektowana w sprzedawanych wersjach, hah 😛 Nie zniechęcajcie się jednak! Po przebrnięciu przez modowe China Town, zaczyna się prawdziwa bajka. Meble, książki, biżuteria, ubrania – wszystko czego dusza zapragnie rozpościera się w piętnastu przestrzeni ach targowych przyklejonych jedna do drugiej. W każdym z nich inny asortyment i inny klimat: przy Rue des Rosiers znajdziemy meble art deco, bibletoty i lustra, Marche Vernaison specjalizuje się w tkaninach, a Marche Antica słynie z orientalnych, sprowadzanych z Azji antyków. Podobno sam Bill Gates wpada tu od czasu do czasu na zakupy! Cóż, to z kolei zwiastuje inną kwestię – nie jest tu jakoś szczególnie tanio. Aby nie przepuścić wszystkich oszczędności, warto trochę potargować się ze sprzedawcami. Osobiście przyznam, że nie jestem zbyt dobra w negocjowaniu cen i zamiast wykłócać się o rabat, najchętniej czmychnęłabym ze sklepu 😉 Praktycznie przy każdym stoisku można płacić kartą, dlatego nie polecam zabierania ze sobą gotówki. Targ jest pełen ciasnych zaułków, a co za tym idzie okazji dla złodziei – amatorów cudzych pieniędzy nigdy nie brakuje. Kolejną radą jest wstrzymanie się z fotografowaniem wszystkiego jak leci. Tutejsi sprzedawcy to pasjonaci, którzy swoje stoiska traktują jak prywatne skarbce, więc mogą się bardzo zdenerwować jeśli sfotografujecie bez zapowiedzi ich sklepowe pielesze. To, co absolutnie urzekło mnie na Marché de Saint-Ouen to sielska, bajkowa atmosfera. Sklepikarze leniwie sączą wino, a w oddali pobrzmiewa odtwarzana z winyli muzyka Edith Piaf. Nic dziwnego, że Woody Allen nakręcił tu kilka scen do filmu „O północy w Paryżu”!
WHERE TO SHOP?
From teaspoons to Louis XV armchairs… This is Marché de Saint-Ouen,, the biggest flea market in the world! You have to get to the final tube station, Porte de Clingnancourt, and go further, passing the flyover by. Before I managed to find the place, I got flooded with Chinese markets selling fake Chanel and Louis Vuitton bags of various kinds. I think that I don’t have to add that most of the local bag types have never even been designed in their original versions, ha-ha 😛 But don’t let it put you off! Having finally managed to get out of the fashion China Town, the real fairy tale began. Furniture, books, jewelry, clothes- everything you could ever dream of is to be found in fifteen stuck one to another trade areas. The assortment is different in every shop, not to mention the climate: in Rue des Rosiers we will find art deco furniture, knick-knacks and mirrors, Marche Vernaisons specializes in fabrics and Marche Antica is famous for oriental antiques imported from Asia. I’ve heard that Bill Gates himself steps by to do some shopping here as well! Well, that’s another issue- it’s not a really cheap place. Not to squander all of the money, it’s really worth haggling over the price. I have to admit, that I’m not good at fighting for the price and that I’d rather run away from the shop than do it 😉 You can pay by card in almost every shop, so I don’t recommend taking cash. The market is full of dark nooks, and, what follows, occasions for thieves- there will never be enough of somebody else’s money amateurs. Not to photograph everything that you see is another advice. The local shop assistants are very often fanatics and treat their shops like private vaults; they are not very happy if you photograph their precious treasures. What absolutely captivated me on the Marché de Saint-Ouen is the rural, fairytale atmosphere. The service, lazily sipping wine and the sound of Edith Piaf’s songs from an old vinyl… No wonder then that Woody Allen chose this place to shoot a few scenes of his ‘Midnight in Paris’ movie!
„Thanx God I’am a V.I.P.” Pod tą zadziorną nazwą, kryje się fantastyczny, dwupoziomowy vintage shop. Otwarty w 1994 roku przez wielbicielkę staroci, Sylvię Chateigner zdążył skupić uwagę nie tylko szykownych Paryżanek, ale i samego Karla Lagerfelda. Ja sklep odkryłam zupełnie przypadkiem, wychodząc z hotelu po śniadaniowe croissanty. To jedno z tych eleganckich miejsc, które bardziej niż secondhand przypominają butik projektanta. Wszystkie rzeczy są starannie wyselekcjonowane i ułożone kolorami. Obok marek luksusowych takich jak Yves Saitn Laurent, Hermes czy Fendi znajdziemy też rzeczy z francuską metką, albo całkowicie bezmarkowe. Pewnie jesteście ciekawi, jak kształtują się ceny za takie cuda 😉 Faktycznie, te od projektantów mogą być bardzo drogie (nie wiem czy dla tytułowych vipów również ;P), ale na szczęście zdarzają się przeceny. Mi udało się upolować dwuczęściowy komplet z moheru (kurtka plus spódnica) na podszewce za 40 euro, przeceniony z 70! Moja przyjaciółka natomiast, wyhaczyła oryginalną czapkę golfową vintage. Nie znajdziecie tu rzeczy za bezcen (tym różnią się sklepy vintage od second handów), ale nie od dziś wiadomo, że Francuzi się cenią. Warto jednak szukać okazji, bo dla wytrwałych poławiaczek perełek los potrafi być wyjątkowo łaskawy 😉
„Thanx God I’am a V.I.P.” This is the pert name of a fantastic, two storey vintage shop. Opened in 1994 by Sylvia Chateigner, an antiques lover, it managed to get the attention not only of chic Parisans but also of Karl Lagerfeld himself. I discovered it by accident, going out of the hotel to get some croissants for breakfast. It’s one of these elegant places, which, instead of a second hand store, resemble a designer boutique. All of the things are carefully selected and sorted due to their colors. Next to luxurious brands like Yves Saitn Laurent, Hermes or Fendi one can find items with French tags along with some tag-free ones. You must be curious, what the prices are 😉 I have to admit, that the designer ones can be very expensive (I don’t know if for the VIPs from the name as well ;P) but luckily, there are sales. I managed to find a two-piece set (jacket plus skirt) with a linen for 40 EUR, reduced from 70! My friend, on the other hand, managed to find an original vintage golf cap. You won’t find very cheap clothes in here (that’s the difference between second hand stores and vintage shops) but we weren’t born yesterday and we know that the French value themselves. Yet it’s worth looking for bargains as for the most persistent hunters, the search is likely to pay off!
Drugi na liście moich ulubionych butików jest nazwany na cześć kultowej piosenki z lat 80-tych, Come On Eileen. Podczas marcowego pobytu w Paryżu miałam zaledwie godzinę by rozejrzeć się po jego zakamarkach, więc obiecałam sobie, że tym razem nie wyjdę przed zamknięciem 😉 Sklep często odwiedzają lokalni celebryci i biorąc pod uwagę jakie rarytasy można tu znaleźć, wcale się im nie dziwię! Buty, torebki dodatki, suknie na wielkie wyjścia, rzeczy od światowych projektantów jak Lanvin, YSL, Dior czy Mugler są na porządku dziennym. Do tego ogromny wybór toczków i kapeluszy… Lepiej nie będę się przyznawać ile czasu poświęciłam na ich oglądanie i mierzenie, heh. Oczywiście kilka wróciło ze mną do Polski! ;D Właścicielem butiku jest prawdziwy pasjonata ubrań, który (jeśli wierzyć sprzedawcy) potrafi określić markę i datę wyprodukowania każdej rzeczy jaką mu się pokaże. Ja kupiłam tutaj cudowną marynarkę Christiana Lacroix i wiele wiele innych rzeczy, które niebawem zobaczycie w postach 😉
The second of my favorite boutiques is Come On Eileen, named in the honor of the cult 80s song. During my March trip to Paris I had just an hour to have a look at it’s nooks so this time I promised myself not to leave before it’s closed 😉 The shop is often visited by the local celebrities; no wonder, taking the here to be found rarities into consideration! Shoes, purses, accessories, very elegant dresses, worldwide known designers’ things (Lanvin, YSL, Dior or Mugler are a daily routine). And this great choice of toques and hats… I’d better not admit how much time I spent watching them and trying them on, ha-ha. Of course I brought some of them back to Poland! ;D The owner of the boutique is a true clothes fanatic, who (if to believe the service), knows the label and the time of creation of every item he’s shown. I bought a wonderful Christian Lacroix jacket and a lot of other things that you will soon be able to see in my posts 😉
all pictures taken on the Marché de Saint-Ouen
GDZIE, czyli ADRESY:
- IN THE CITY:
- COME ON EILEEN – 16/18 Rue Des Taillandiers, 75011 Paris
- COME ON EILEEN – 40 Rue De Rivoli, 75004 Paris
- ACHAT & VENTE – 16 Rue de La Verrerie, 75004 Paris
- FRIP’IRIUM – 2 Rue de La Verrerie, 75004 Paris
- THANK GOD I’M A V.I.P. – 12 Rue De Lancry, 75010 Paris
- MARCHE DE SAINT-QUEN/ PORTE DE CLIGNANCOURT (sob – pon 9:30 – 18:00)
- AUX TRESORS DE BABETH – Puces de Saint Quen, Marche Vernaison – allee 7/stand 140, 136 Avenue Michelet, 93400 Saint Quen
- LES PUCECS DE GIGI VINTAGE – Marche Vernaison – allee 4/stand 77, 99 Rue des Roisiers, 93400 Saint Quen
- CATAN ANTIQUITES – Marche Vernaison – allee 9/stand 227, 136 Avenue Michelet, 93400 Saint Quen
- AMERICAN 27 – 27 Rue d’Orsel, 75018 Paris
Jestem lumpeksoholiczką, przynajmniej kilka razy w tygodniu chodzę na lumpy poszperać, choćby po to, żeby się odstresować. Półtora roku temu kupiłam spódniczkę w kolorowe, podobne do azteckich, wzory a jej dół wieńczył pas folkowych różyczek i czerwone pomponiki.Ponieważ wówczas aztec print był bardzo modny… skróciłam tę spódniczkę o ten pas z różyczkami! Tamara gdybyś wiedziała jak tego żałuję… chodzi mi o to, że dzięki Tobie dziś założyłabym całą tą spódniczkę bo to Ty nauczyłaś mnie odwagi w łączeniu wzorów i deseni… Dzięki Twojemu blogowi dojrzewam do założenia wielu ubrań i połączeń, na które wcześniej nie miałam odwagi. Jesteś wielka!
Uwielbiam styl vintage 🙂
Paris 4 ever!!
http://zielonoma.blogspot.it/
wow! I want these shops in the Czech Republic! amazing:) and I love your outfit as well!
WOW, so mant amazing outfits, I want all of them, I hope I can own this shop street!!!!!!!
http://www.foreverypin.com/tags/a-touch-of-camo-wedding-dresses-t-3169/
Zgadzam się z Tobą.
Uwielbiam Pchli Targi, SH. Styl vintage, retro. Myślę, że to fajna alternatywa dla pochłaniającej nas nowoczesności 🙂
Powiem tak – przeczytałam co żeś uczyniła i aż mnie zabolało jakbym z wlasnej spódnicy miała odciąć te cudowne pompony, hah! Człowiek uczy się na błedach ;)) Jeśli Cię to pocieszy, to powiem Ci, ze ja też nie zawsze byłam taka super-mądralińska i jak miałam naście lat to od starej, vintage torby mojej mamy ze studiów odciełam… piękne skórzane frędzle, żeby – UWAGA – 'do wszystkiego pasowała, bo te frędzle to takie zobowiązujące'! Czy Ty to rozumiesz?! Chyba musiałam być wtedy niespełna rozumu, bo do dziś tak jak Ty żałuje, nie wspominając o tym, ze teraz podobne farmazony uwięzłyby mi w gardle ;))) Rzeczy nie mają pasować do WSZYSTKIEGO, mają pasować do LUDZI, do Was przede wszystkim. Kompletujcie szafę w myśl tej zasady, kreujcie WŁASNY styl, a wtedy wierzcie mi… praktycznie każdy nowy zakup będzie pasować niemal do wszystkiego w Waszej szafie :)) Jestem tego najlepszym przykładem! ;****
Ściskam Cię mocno Kochana i dziękuję z piękny komentarz!! Jak to mówią – do końca świata i o jeden dzień dłużej! #TeamMacademian! ;****
Hahaha, oh dear – I bet I could find a few here, that would wish for the same ;)))
Pewnie, ze tak ale trzeba pamiętać że nie ma jednego bez drugiego – powinniśmy brać to co stare, celebrować i kochać, ale nie zapominać zabierać tego ze sobą w nowe – tylko w ten sposób możliwy jest postęp, inaczej zostaje skansen 😉
jak zwykle piękne zdjęcia…w pięknym miejscu 🙂
wspaniała fotorelacja, i to, jak potrafisz opisać magicznie rzeczywistość… tak bardzo lubię Cię czytać Tamaro!
Wspaniała stylizacja, doskonale do Ciebie pasuje styl vintage. 😉
Zapraszam do mnie http://iampaulinab.blogspot.com/
Ja również dokonałam takiej zbrodni…a właściwie nie zapobiegłam jej, gdy moja mama oddała do caritasu dwie czarne torebki z frędzelkami bogato wysadzane różnymi kamieniami i koralikami…do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że jej nie powstrzymałam. Nie powinno się wyrzucać, ani oddawać takich rzeczy. Przede wszystkim ubrania naszych mam czy babć były porządnie wykonane, są niepowtarzalne, mogą przetrwać lata i nadal być modne, i aż serce boli jak sobie pomyśle o tych oddanych rzeczach.
Dzięki Tobie również zaczęłam być bardziej świadoma siebie, przestałam bać się rzeczy na pozór "niepasujących", "nieprzydatnych", "innych". W szafie mam mnóstwo sukienek – głównie z Asos i ze sklepów vintage i second handów. Zauważyłam, że dzięki temu nawet jak mam jakiś parszywie smutny zły dzień, nic mi nie wychodzi i nic się nie układa to jak ubiorę rzecz z takich łowów od razu poprawia mi się humor. Ostatnio kupiłam nawet złotą torebkę stylizowaną na vintage z biglem, i tak się nad nią zastanawiałam, po co mi ona, że będzie tylko na jedną okazję – na wesele przyjaciółki…ale póżniej pomyślałam sobie, że to tylko ode mnie zależy czy torebka się zmarnuje i okazało się, że tak polubiłam ją, że noszę i nawet tak bez specjalnej okazji. Nadal moim ulubionym kolorem jest czerń, i nadal lubię ubrania z sieciówek, ale za to kupuję rzeczy mądrzej. Po co mi 10 podkoszulków jak mogę mieć dwa, które mi wystarczą i zamiast reszty kupić coś z duszą. 😀
Uwielbiam Twoje filmiki! 🙂
Piękne miejsca!
Szkoda, że dopiero po powrocie z Paryża zobaczyłam twój nowy wpis z tymi świetnymi sklepikami.
Masz rację, rzeczy z vintage shopów mają swoją historię, są niepowtarzalne i choćby jeden dodatek w takim stylu może odmienić całą stylizację 😉
PS. Nie mogę się napatrzeć na Ciebie w tej pastelowej stylizacji z filmiku – cudo!
Pozdrawiam, MarzenQ
Ja od dawna przestałam dzielić ubrania na te do pracy, te po domu i te od święta, bo okazało się, że np. spodnie na święta wiszą od 2 lat w szafie założone 3 razy. Przestałam czekać na specjalne okazje, teraz każdy dzień jest specjalną okazją a koleżanki pytają "co tak się dziś wystroiłam". 🙂
Super wpis i jak zwykle świetny filmik! Jestem strasznie ciekawa Twoich zdobyczy z Paryża… Liczyłam, że pojawią się na końcu postu , ale jednak nie 🙁
A ja uwielbiam dla Was pisać, dziekuję za taki doping!! ;***
Pomyśl o tym, że będziesz mogła skorzystać jak wrócisz tam po raz kolejny! ^^ Przecież Paryż to nie miasto na jedną wizytę! 😀
Dokładnie tak – ja tam kupiłam absolutnie kilka przepięknych przedmiotów, które są dla mnie skarbami samymi w sobie – z historią i duszą! <3
Hah, oj ciężko byłoby to jeszcze zmieścić w relacji, bedą ale w osobnym poście :))
Dziewczyny i tak trzymać!! Nie ma w życiu 'od święta', jesteście świętem codziennie same dla siebie i celebrujcie Wasze życie, tak jakby każdy dzień był tym najważniejszym! Tyle ode mnie :))) Tako rzecze ciocia Macademian Girl! ;D